(TLUMACZENIE NA RAZIE TYLKO AUTOMATYCZNE). Film Delivery Man, opowiadający o dawcy nasienia, który nieświadomie spłodził ponad 500 dzieci, był krytykowany przez krytyków. Jego mdlący sentymentalizm, niezdarna symbolika i nieprawdopodobna fabuła z pewnością wkurzają; ale dla mnie, jako dorosłego poczętego dawcy, ważne jest, aby uczucia ludzi takich jak ja zostały ujawnione. W filmie potomstwo dawcy otrzymuje szczęśliwe zakończenie: ciepłą i pełną miłości relację z biologicznym ojcem (a także mnóstwo uścisków, wspólne zachody słońca i możliwości przerzucania burgerów). W Wielkiej Brytanii rzeczywistość jest taka, że ​​osoby poczęte od dawcy urodzone przed 2005 r. nie mają prawa znać tożsamości swojego dawcy.

Wszystko, co wiem o moim ojcu, to to, że pewnego dnia w sierpniu 1971 roku wszedł do biura na Harley Street, masturbował się w butelkę, zapłacił i wyszedł.

Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa to wszystko, co kiedykolwiek poznam. Nie dla mnie możliwość zapytania o jego szczegóły, jak to miałoby miejsce, gdybym został adoptowany. Lekarz, który doprowadził do mojego poczęcia, już nie żyje, aw każdym razie, gdy skontaktowano się z nim lata temu, twierdził, że wszystkie jego akta zostały zniszczone.

Mąż mojej matki był bezpłodny. Nazywałem go „tata” przez 15 lat, dopóki przypadkiem nie odkryłem, że moje rodzeństwo i ja zostaliśmy poczęci. „Poczęty od dawcy” to określenie niezręczne, bo w moim przypadku mężczyzna w klinice nie był dawcą. Dał coś mojej matce, ale nic – mniej niż nic – mnie. Jest lub był moim ojcem, ale współpracując z moją sztuczną koncepcją pozbawił mnie na zawsze możliwości poznania go. Nie wiem, jak się nazywa, jak wygląda, jaka jest jego osobowość, jak brzmi jego głos. Nie znam dziadków ze strony ojca, ciotek i wujków, kuzynów.

Nie wiedziałem, dopóki go nie straciłem, jak bardzo moje poczucie tożsamości było zakorzenione w wiedzy o tym, kim byli moi rodzice. Nawiasem mówiąc, odkrycie, że jestem poczęty jako dawca, było pod wieloma względami ulgą, ponieważ do tego momentu „Tata” został uwięziony za nieprzyzwoity napaść na dziecko; ale chociaż zostałam uwolniona od genetycznego powiązania z nim, byłam też odrzucona od tego, kim myślałam, że jestem, i od wszystkich historii, które składają się na poczucie tożsamości rodziny. Moje poczucie wygnania było tym bardziej dotkliwe, że, jak na ironię, spędziłem kilka lat na badaniu mojego drzewa genealogicznego. Okazało się, że w końcu nie mam nic wspólnego z tymi niepiśmiennymi chłopami w Leicestershire.

Osobliwością koncepcji dawcy jest to, że z jednej strony uprzywilejowuje genetykę: płodny partner staje się prawdziwym biologicznym rodzicem. Z drugiej strony mówi, że geny nie mają znaczenia dla drugiej połowy gamet i że tak długo, jak dziecko jest „pożądane”, będzie miało wszystko, czego potrzebuje.

Niestety to nieprawda. Nie mam związku z moim ojcem i to nie tylko z powodu przestępczości męża mojej matki; Nie mam ojca, bo moja matka z pomocą placówki medycznej (i prawa) celowo mnie go pozbawiła. Moja matka twierdziła, że ​​jej bezpłodny mąż był moim ojcem, więc mój akt urodzenia utrwala kłamstwo. Dopóki nie wyszłam za mąż, mój nieojciec był moim najbliższym krewnym.

Nie mam ojca ani związanego z nim poczucia tożsamości. Nie mam żadnej wiedzy na temat połowy moich korzeni, mojego ojca, mojej historii medycznej… więc za każdym razem, gdy lekarz pyta mnie: „Jakaś historia rodzinna…?” Muszę im powiedzieć, że nie wiem i nie mogę wiedzieć.

I ta deprywacja, choć osłabiona dla moich dzieci, trwa i dla nich. Kiedy u mojej najmłodszej córki w wieku jednego roku zdiagnozowano raka, zastanawiałam się, czy to kolejna nieprzemyślana konsekwencja przypadkowego handlu gametami 40 lat temu. Mamę zapewniano, jak przypuszczam, że używano tylko zdrowych młodych mężczyzn.

Z pewnością w tamtych czasach było inaczej. Moja matka nikomu nie mówiła o naszym pochodzeniu i planowała też nigdy nie mówić o tym swoim dzieciom. Nalegała na podobizny rodzinne w stopniu, który z perspektywy czasu jest zawstydzający. Przypuszczam, że świadczy to o tym, że wiedziała, iż pochodzenie ma znaczenie, chociaż nasze opierało się na fałszu.

W dzisiejszych czasach uważa się za akceptowalny wybór stylu życia dla kobiety, aby zdecydować się na urodzenie dziecka przy użyciu nasienia dawcy, niezależnie od tego, czy dziecko będzie miało choćby podobieństwo do postaci ojca. Akty urodzenia mogą nawet legalnie potwierdzać fantazję, że dziecko może mieć dwie kobiety – lub dwóch mężczyzn – jako swoich rodziców. Podobno wystarczy, aby ktoś chciał dziecka: to pragnienie domaga się spełnienia, z niewielkim uwzględnieniem tego, czego dziecko mogłoby być pozbawione.

Ja i inni tacy jak ja błagam o różnicę. Nie ma dla nas szczęśliwego zakończenia w Hollywood.

 

Pierwotnie opublikowane w The Guardian

Przeczytaj część 2 historii Elżbiety tutaj.

Sprawdź naszą nową książkę!

Ta książka łączy badania o złotym standardzie z setkami historii dzieci, z których wiele nigdy wcześniej nie zostało opowiedzianych.