(Pierwotnie opublikowane w Dyskurs publiczny)
Kiedy po raz pierwszy wszedłem do chińskiego sierocińca, wziąłem małą dziewczynkę i przytuliłem ją. Pracowałam wtedy w chińskiej agencji adopcyjnej i chociaż nie byłam jeszcze mamą, instynktownie zaczęłam się bujać i kołysać. W ciągu kilku minut od nawiązania kontaktu wzrokowego, wcześniej pusty wyraz twarzy dziecka rozkwitł w uśmiechach i gruchaniu, gdy z nią rozmawiałem i naśladowałem jej reakcje. Co dziwne, w pokoju, w którym przebywało około 100 dzieci ułożonych od stóp do głów, po dwa lub trzy w każdym łóżeczku, tylko dziecko, które trzymałam, hałasowało. Po około pięciu minutach odłożyłem ją, gotowy poświęcić uwagę kolejnej porzuconej duszy.
Dziecko to straciło.
W chwili, gdy jej plecy dotknęły łóżeczka, jej przeszywający krzyk przedarł się przez cichy pokój, a ja szybko ją ponownie podniosłem. Powoli docierało do mnie, że dzieci milczą nie ze względu na uporządkowany harmonogram. Płakali, bo ich krzyki nie zostały wysłuchane. Więc przestali płakać.
Te porzucone dzieci straciły nadzieję, że ktokolwiek zareaguje. Nie miały doświadczenia, aby matka do nich mówiła, uspokajała je piosenką lub kołysała do snu. Brak ludzkiego dotyku – matczynego dotyku – spowodował zwarcie w ich emocjonalnym okablowaniu.
Historia mojego sierocińca powinna nas wszystkich zasmucić i przerazić. Instynktownie opłakujemy, gdy dzieci są pozbawione swoich podstawowych potrzeb, zwłaszcza jeśli chodzi o kontakt z człowiekiem. Z pewnością tak jest w przypadku dzieci w sierocińcu i inni im podobni, którzy w rezultacie mogą doświadczyć „opóźnionego wzrostu fizycznego i rozwoju mózgu, rozregulowania układów neuroendokrynnych, opóźnionego rozwoju poznawczego oraz dewiacyjnego zaburzenia przywiązania i/lub zaburzenia przywiązania”. Ale jest to widoczne także w mniejszych formach ludzkiej nędzy. Świat jest teraz zmuszony przyznać, że nawet umiarkowane odłączenie ludzi podczas blokad związanych z pandemią szkodzi w dłuższej perspektywie dzieciom emocjonalny, społeczny, rozwojowy zdrowie, a także akademicki powodzenie. Jednak wiele osób z niecierpliwością oczekuje jeszcze bardziej jałowej egzystencji w najbardziej pierwotnym etapie rozwoju: wciąż rozwijającej się technologii sztucznych macicy.
Sztuczne macice, pozbawienie matki i utowarowienie: zabójcza kombinacja
Nadchodzą sztuczne macice. Być może pamiętacie film w stylu Matrixa „Życie Ekto”wideo, które krążyło pod koniec ubiegłego roku. Chociaż fabryki produkujące dzieci na zamówienie nadal należą do sfery science fiction, być może nie potrwa to długo. Technologia ta odniosła już wstępny sukces wcześniaki. Chiny się rozwijają nianie roboty którzy będą mogli „dostosować dwutlenek węgla, odżywianie i inne czynniki środowiskowe” dla dzieci w sztucznych łonach, gdy technologia stanie się dostępna. Dogodnie, te „nianie” AI mogą również „uszeregować” zarodki i zachęcać do ich rozwoju lub przerywać je zgodnie z algorytmem. Od tego czasu nadal zastanawiamy się, w jaki sposób dzieci dochodzą do siebie trifurkacja macierzyństwa poprzez macierzyństwo zastępcze i zajmując się przeszczepami macicy kobiety (i ewentualnie ale także).
Idealiści uważają, że sztuczne macice wyleczą wiele chorób rozrodczych. Niektórzy, na przykład transhumaniści Zoltan Istvanpostrzegają pojawienie się sztucznych macicy jako rozwiązanie debaty na temat aborcji. Kobieta nie musi nosić niechcianego dziecka, a dziecko nie musi umrzeć: wielu uważa, że jest to korzystne dla obu stron. Niektórzy mają nadzieję, że ta technologia pomoże wrogowie osiągnięcie pełnego rozwoju poprzez przeniesienie słabo rozwiniętego płodu do: Biotorba-problem rozwiązany. Inni, jak Cato Institute niedawno zasugerowano, należy wyobrazić sobie sztuczne macice jako opcję dla „kobiet pozwalających na posiadanie biologicznych dzieci bez ryzyka dla zdrowia, bólu lub innych niedogodności fizycznych i psychicznych, które często towarzyszą ciąży i porodowi”. Pisarze przy Przewodowa postrzegają mechanizację ciąży jako wielki czynnik wyrównujący szanse mniejszości seksualnych, tworząc „równy punkt wyjścia dla ludzi wszystkich płci i płci”.
Pojawienie się sztucznej ciąży spowoduje wprowadzenie niektórych lub wszystkich tych „rozwiązań”. Jednak bardziej realistyczne zastosowanie sztucznych mac zastąpi najbardziej nieuchwytny element trzyczęściowego procesu składania dziecka – plemnika, komórki jajowej i macicy. #BigFertility zawsze wyszukuje dostępne macice, niezależnie od tego, czy je znaleziono rozdarty wojną społeczności m.in ekonomicznie zagrożone kobiet lub w krajach, gdzie brązowe ciała rodzą białe dzieci. Byłoby znacznie łatwiej i znacznie taniej, gdybyśmy mogli po prostu całkowicie odciąć kobiety od procesu ciąży.
Bez wątpienia pojawienie się sztucznych macicy będzie ekscytujące dla wszystkich dorosłych: tych, którzy chcą, aby ich dziecko rozwijało się po wystąpieniu stanu przedrzucawkowego, Gwiazdy które wolą nie rujnować swojej sylwetki, kariera kobiet który nie odejdzie od biura. Dawno minęły czasy, kiedy pary homoseksualne musiały zabiegać o surogatkę Kup nic Grupa na Facebooku. I oczywiście, handlarze, którzy nie będą już musieli oddzielać dzieci od rodziców poprzez kapitał lub pojmanie, pokochają to.
Technologicznie majstrujemy przy maluchach
Jak poradzą sobie dzieci, gdy staną się całkowicie pozbawione ludzkiego dotyku? Powiedziałbym, że o wiele gorsze niż dzieci w sierocińcu. Dzieci z sierocińca były, przynajmniej tak, jak zostały stworzone, całkowicie otoczone ciepłem, głosem, zapachem, piosenką, językiem, wzorcami snu, preferencjami żywieniowymi i ruchem matek przez pierwsze 9 i pół miesiąca ich życia . Dopiero po pierwszym etapie rozwoju ludzkiego doświadczyli czegoś, co wielu adoptowanych określa mianem „pierwotna rana”, utratę jedynego związku, jaki łączyły ich w chwili narodzin.
Ale dzieci wychowywane w sztucznych łonach? Ponieważ ludzkość nigdy nie majstrowała przy rozwoju człowieka na takim poziomie, wyniki dotyczące dzieci poczętych w torbie lub przez bota są w tym momencie czysto spekulatywne. Wiemy jednak, że od dziesięcioleci majstrujemy technologicznie przy dzieciach i jak dotąd zakłócanie naturalnych procesów powstawania dzieci jedynie pogorszyło ich zdrowie fizyczne, emocjonalne i relacyjne.
Zaczęło się od tworzenia dzieci na szalce Petriego, znanego jako IVF lub zapłodnienie in vitro (w szkle) w 1978 roku. Obecnie około 2 procent urodzeń w Ameryce i Wielkiej Brytanii jest wynikiem zapłodnienia in vitro. Chociaż pozostaje jeszcze wiele do zrobienia, wiemy, że dzieci urodzone w laboratorium, a nie w uścisku seksualnym, są na wyższe ryzyko of przedwczesny poród, wady wrodzone, problemy sercowo-naczyniowe, rak, uszkodzenie mózgu, niepełnosprawność intelektualna.
Oprócz kurowania dzieci w szkle świat technologii reprodukcyjnych wprowadził także „strony trzecie” do równania związanego z tworzeniem dzieci. Natomiast pierwsze „sztuczne zapłodnienie” obcym nasieniem miało miejsce już w łonie matki pod koniec lat 1800.pojawienie się zapłodnienia in vitro umożliwiło powszechność robienia dzieci przy użyciu gamet obcych osób. Dzieci powstałe z jaj obcych, które pobiera się laparoskopowo i dopiero po tygodniach zastrzyków hormonalnych, przybył w 1983. Pierwsze dziecko urodzone przez „ciążową surogatkę”, która nie jest genetycznie spokrewniona z dzieckiem, urodziło się w 1985 r.
Ponieważ w branży zajmującej się płodnością istnieje niewiele wymogów dotyczących prowadzenia dokumentacji i udostępniania danych, nie wiemy, ile dzieci rodzi się każdego roku w wyniku „dawstwa” nasienia i komórek jajowych. Ale najlepsze szacunki są takie 30,000-60,000 dzieci urodzone przez obcy plemnik i ok 3,000 za pośrednictwem jaja strony trzeciej rocznie.
W centrum uwagi każdego powinno znajdować się pytanie: „Jak całe to technologiczne majsterkowanie wpływa na dzieci?” Dopiero zaczynamy być w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Moja praca polega na gromadzeniu się historie dzieci które wychowały się w „nowoczesnych” rodzinach, czyli dzieci, które musiały utracić pełną lub częściową więź z matką lub ojcem, aby znaleźć się w tej rodzinie. Biorąc pod uwagę stosunkowo wczesne włączenie „dawców” nasienia do procesu rodzenia dziecka, mamy pewne informacje na temat dzieci powstałych w wyniku gamet innego mężczyzny, a mniej na temat dzieci urodzonych przez surogatki w odpowiednim wieku. i wystarczająco odważne wypowiadać się i/lub uczestniczyć w badaniach.
Co mówią dzieci?
I co do wiemy o dzieciach „dawców”? The największe przeprowadzone badanie (wśród nielicznych) na temat wyników „dawstwa” nasienia u dzieci
młode osoby dorosłe poczęte w wyniku oddania nasienia odczuwają większy ból, są bardziej zdezorientowane i czują się bardziej odizolowane od rodziny. Radzą sobie gorzej niż ich rówieśnicy wychowywani przez biologicznych rodziców z takimi poważnymi konsekwencjami, jak depresja, przestępczość i nadużywanie substancji psychoaktywnych. Prawie dwie trzecie zgadza się ze stwierdzeniem: „Mój dawca nasienia to połowa tego, kim jestem”. Prawie połowa jest zaniepokojona faktem, że w ich poczęcie wzięły udział pieniądze.
Dzieci biorące udział w tym badaniu odniosły korzyść z tego, że czuły się pocieszone i kołysane przez obecność matki w czasie ciąży oraz ciągłą więź i kontakt z nią po urodzeniu. Ale posłuchajcie, jak zamierzona utrata genetycznego ojca tego dziecka wpłynęła na jej poczucie tożsamości i pozbawiła ją ojcowskiej miłości, której pragnęła:
I am córka (nie biologiczne) dwóch matek. Kocham ich oboje bardzo, bardzo, ale nie ma dnia, w którym nie żałowałabym, że nie mam taty. jest to bardzo trudne dla dzieci takich jak ja, które są inne. niezależnie od tego, jak akceptowalne jest społeczeństwo. Mam w życiu mężczyzn, przyjaciół mojej mamy, ale to nie to samo. Kocham moich rodziców, ale nie zgadzam się z faktem, że nigdy nie poznam połowy mojej biologii ani mojego rodzeństwa. Nigdy tego nie zrobię dziecku.
Dane dotyczące dzieci urodzonych dzięki oddaniu komórek jajowych są jeszcze szczuplejsze. The kilka badań skupiamy się wyłącznie na wczesnym dzieciństwie i odzwierciedlamy jedynie odpowiedzi rodziców na wywiady. Nic jednak dziwnego, że ich historie odzwierciedlają podobne pragnienie relacji z biologiczną matką:
Codziennie się zastanawiam moja biologiczna mama. Czy ona się o mnie zastanawia? Czy jesteśmy podobni? Czy mamy podobne osobowości, upodobania i antypatie? Czy mam przyrodnie rodzeństwo? Czy mam dziadków, którzy o mnie wiedzą? To ledwo rysuje powierzchnię. Nie potrafię opisać słowami bólu wynikającego z niewiedzy, kim jest moja biologiczna matka i niemożności nawiązania/miania z nią relacji. Naprawdę myślę o tym przynajmniej raz dziennie i jest to głęboko niepokojące pod względem psychicznym, emocjonalnym i psychologicznym.
Nawet jeśli dziecko zastępcze jest genetycznie spokrewnione z dwójką „przymierzonych rodziców”, w dniu jego narodzin są oni po prostu dwójką obcych sobie osób spośród ośmiu miliardów. Z tego co wie, surogatka is jego matka. Nawet krótkotrwała separacja od biologicznej matki zadaje dziecku traumę, narzuca trwałe cierpienie psychicznei do tego prowadzi pierwotna rana adopcyjni zmagają się z tym od dziesięcioleci. Takie rany mogą objawiać się depresją, problemami z porzuceniem i stratą oraz problemami emocjonalnymi przez całe życie osoby adoptowanej.
Chociaż mogą minąć dziesięciolecia, zanim będziemy mogli dokładnie zmierzyć wyniki dzieci urodzonych w wyniku macierzyństwa zastępczego, wiemy już, że więź, jaką tworzymy z naszymi matkami w macicy, nie jest bez znaczenia. Garść dzieci urodzonych w surogatkach, które zgodziły się zabrać głos, świadczy o tej rzeczywistości:
Dzieci macierzyństwa zastępczego, podobnie jak dzieci z tradycyjnej adopcji, radzą sobie ze wszystkimi traumami towarzyszącymi adopcji. Chcemy wiedzieć skąd pochodzimy. Chcemy wiedzieć, kim są nasze biologiczne matki. Chcemy wiedzieć, kto nas urodził i jakie są. . . . Kiedy mamy na tym świecie dzieci, które już potrzebują domów, dlaczego celowo tworzymy dzieci [poprzez macierzyństwo zastępcze], aby przeszły przez traumę adopcyjną?
Więź matka-dziecko powstała w macicy służy jako podstawa zaufania, przywiązania i długoterminowego zdrowia w relacjach. Trudno mi więc uwierzyć, że pojawienie się sztucznych macic, w których dzieci nie będą tylko oddzielane od biologicznej matki – ponieważ nie będzie matki biologicznej— ale całkowity brak matki nie będzie katastrofalny dla emocjonalnego dobrostanu dzieci.
Niewidziane wcześniej zagrożenia dla dzieci
Nawet w przypadku macierzyństwa zastępczego „przyszli” rodzice często nie mają tego samego poziomu więzi i opiekuńczości, co niespokrewniona kobieta nosząca dziecko. Zdarzały się już przypadki, w których matka zastępcza tak zdecydowała wychować niepełnosprawne dziecko porzucone przez zamierzonych rodziców: dokładniej są to przypadki kobiet, które sprzeciwiły się wymogom zawartym w umowie o macierzyństwo zastępcze odmawiając aborcji całkowicie zdrowe dzieci, kiedy tego domagali się przyszli rodzice.
W niektórych przypadkach jedyny związek, jaki łączą nienarodzone dzieci – ich związek z matką zastępczą – może być jedyną rzeczą stojącą między życiem a śmiercią, jeśli rodzice zamawiający będą niezadowoleni z produktu dziecięcego.
Czasem nawet jej prośba nie wystarczy. Ostatni rok – błagała jedna surogatka dwóm ojcom dziecka o wcześniejszy poród, aby mogła rozpocząć leczenie raka. Mężczyźni odmówili, nie chcąc zajmować się zawiłościami medycznymi wcześniaka. I chociaż matka zastępcza przygotowała kilka par chcących adoptować dziecko, mężczyźni nie chcieli, aby ich DNA „tam było”. Dziecko już nie żyje.
Matki, nawet jeśli nie są spokrewnione genetycznie, tworzą ochronną więź z dziećmi, które noszą. Nie spodziewam się, że nianie-roboty będą tak sentymentalne.
Oprócz zagrożeń dla ich życia i zdrowia emocjonalnego, wykluczenie kobiet z procesu ciąży będzie oznaczać dla dzieci nowy rodzaj zagrożenia: poziom wyzysku i znęcania się, jakiego jeszcze nie można sobie wyobrazić. Nawet jeśli prawdziwe kobiety podpisują prawdziwe umowy o macierzyństwie zastępczym, może to być trudne odróżnić ciąże zastępcze od handlu dziećmi. Podczas gdy adopcja zabrania płacenia rodzinie biologicznej – jaskrawoczerwona linia oddzielająca adopcję od kupna dziecka – reprodukcja przez osobę trzecią i macierzyństwo zastępcze są na niej oparte. Mój alert Google dotyczący macierzyństwa zastępczego jest pełen nagłówków pierścień po pierścień po pierścień handlarzy ludźmi przyłapanych za sprzedaż dzieci pod pretekstem „budowania rodziny”. Często jedyną różnicą między nimi jest czas zawarcia umowy. Podpisano przed poczęciem? „Macierzyństwo zastępcze”. Podpisano po poczęciu? „Sprzedam dziecko.” Tak jakby moment zawarcia kontraktu w jakikolwiek sposób złagodził zmagania dziecka z tożsamością, pierwotne rany i głód matki.
Nawet bez całkowicie zautomatyzowanej ciąży komercyjne oddzielanie dzieci od matek poprzez macierzyństwo zastępcze już umożliwiło to mężczyznom masową produkcję zastępczych dzieci, przekazał kilkoro dzieci pedofil „zamierzeni rodzice” która nigdy nie przeszłaby kontroli adopcyjnej i umieściłaby pod opieką dzieci niezrównoważeni mężczyźni wbrew sprzeciwom surogatki. Celebracja i normalizacja macierzyństwa zastępczego wśród Kardashianie, Kidmany i Cohenowie świata otwierają drzwi do szerszej akceptacji produkowanych dzieci niż drapieżne Adama Króla świata chętnie przez nie przechodzą.
Z punktu widzenia dziecka oddzielenie ciąży od rodzicielstwa jest ryzykowne. Oddzielenie ciąży od ludzkości będzie wręcz niebezpieczne.
Dzieci wiszące na wadze
Jaki los czeka dzieci wychowywane bez kontaktu z ludźmi w pierwszych dziewięciu miesiącach ich życia? Być może, jak dzieci z XIII w Eksperyment króla Fryderyka Aby rozeznać, jakim językiem mówiłyby, gdyby nikt ich nie dotykał ani nie rozmawiał z nimi, dzieci sztucznych macior umrą.
Jeśli tego nie zrobią i jeśli te dzieci wyrażą swój sprzeciw, podobnie jak wiele dzisiejszych dzieci poczętych dzięki dawcom, mogą zostać zapytane, czy woleliby nie istnieć. Ale tak jak w przypadku gwałtu, możemy przyjąć i zatroszczyć się o każde nowe życie, potępiając jednocześnie okoliczności poczęcia dziecka. Sprawiedliwa odpowiedź wymaga obu. Dzieci powstałe w wyniku technologii reprodukcyjnych, w tym przyszłych sztucznych macicy, mają godność, wartość i prawa. Właśnie z tego powodu krytycznie oceniamy sposób ich powstania.
Pierwszego dnia w sierocińcu nie trzymałam na rękach żadnego innego dziecka. A kiedy w końcu nadszedł czas wyjścia, położyłem ją i prawie wybiegłem z pokoju i ruszyłem korytarzem, żeby nie słyszeć jej opuszczonego płaczu. Rozsądne jest, że dzieci sztucznych macion będą doświadczać jeszcze większego cierpienia. Czy przeżyją? Czy będą mogli się śmiać, czy płakać? Czy znikną w półświatku handlu ludźmi? Społeczeństwo zainteresowane ochroną praw i dobra najsłabszych będzie nalegać, aby żadne dziecko nie musiało się o tym dowiedzieć.